Po egzaminie kilka miesięcy przebywał w domu rodzinnym, a następnie jako adiuwant (czyli pomocnik, nauczyciel praktykant) objął posadę nauczycielską w Bełku. Pracował tam 4 lata w trudnych warunkach. Miał jednoizbową szkołę ze zmurszałą i zapadającą się podłogą, bez podręczników, ilustracji i innych pomocy naukowych. Oficjalnie do nauki zobowiązanych było 150 dzieci, ale spora ich część nie chodziła na lekcje, na jesieni i wiosną z powodu robót w gospodarstwie, zimą zaś z powodu braku obuwia. Filip Robota wiele czasu poświęcał nauce języka polskiego, co miało negatywny wpływ na wyniki nauczania języka niemieckiego. Dokumenty powizytacyjne z 1863 r. zarzucają mu lekceważenie języka niemieckiego, który dzieci znają jedynie w sposób bierny. Dalej wizytator pisał: Nauczyciel podpowiada dzieciom wyrazy polskie, które to wyrazy dzieci tłumaczą na język niemiecki i stosują w zadaniach wyuczonych na pamięć.
W roku 1865 Robotę przeniesiono do Hajduków Wielkich, obecnie Chorzów Batory. Przez 2 następne lata pracował w trudnych warunkach materialnych, ale już w nowej i lepiej wyposażonej szkole. Stamtąd został przeniesiony do Bujakowa. Uczył tam najmłodsze dzieci, a przy okazji poznał hrabinę Schaffgotsch, sprawującą patronat nad szkołą. W szkole, wbrew pozorom mimo tak znaczącego patronatu, nie działo się dobrze. Klasy były przepełnione, ławki popsute, zaś czwarta część uczniów nie przychodziła do szkoły. Robota ponownie skupiał się na nauce języka polskiego poświęcając niemieckiemu mniej uwagi. Mimo to kolejna wizytacja wypadła pomyślnie. Wizytator w sprawozdaniu zauważył jego dobrą postawę moralną, pilność i zaangażowanie w pracy. Filip Robota wciąż był adiuwantem, nie dość że dostawał tylko część pensji nauczyciela, to jeszcze jak wszyscy był uzależniony od dyrektora szkoły, u którego musiał mieszkać i stołować się, za co oddawał mu większość z otrzymywanej kwoty. Na dodatek ze swej kieszeni musiał też pokrywać koszty najmniej tygodniowych wizytacji inspektora oświaty. Wieczorami należało dbać o przyjazną i wesołą atmosferę. Robota wtedy z pasją grał różne muzyczne utwory. Wykonania spodobały się księdzu Ludwikowi Edlerowi, który zaproponował mu posadę organisty w miejscowości Kościan. W 1868 roku objął tam posadę nauczyciela i organisty. Otrzymywane teraz dwie pensje pozwoliły mu stać się niezależnym, ale szybko zauważył niedogodności wybranego miejsca - inni ludzie, inne środowisko a co gorsze, daleko od stron rodzinnych. W końcu udało mu się dostać pracę w Starych Tarnowicach. Teraz miał krok od Bytomia i możliwość kontaktów z silnym ośrodkiem polskiego ruchu narodowego i jego przywódcami.
Robota od 1869 roku czynnie włączył się w akcję uświadamiania narodowego ludu śląskiego, wtedy też z tą myślą podjął pierwsze próby pisarskie. Jego pierwsze społeczno-pedagogiczne artykuły, opisujące i podkreślające wartość polskich, miejscowych obyczajów ludowych, potrzebę rozwijania i utrzymania języka, eliminacji z niego wtrętów niemieckich ukazały się w Zwiastunie Górnośląskim (1869). Pisał: My Górnośląscy dozwalamy sobie naszą ojczystą mowę niemieckimi wyrazami zepsuć, jak gdybyśmy polskich nie mieli lub nie znali. Starał się dotrzeć do wszystkich, dlatego swoje artykuły wysyłał do różnych gazet z językiem polskim ukazujących się na Śląsku, w Wielkim Księstwie Poznańskim oraz na Warmii i Mazurach. Nie stosował pseudonimu, swoje teksty podpisywał imieniem i nazwiskiem. Przekonanie o słuszności tego co robi i myśli dodawała mu odwagi. Już po roku przeniesiono go do Białej. Przez dwa kolejne lata uczył polskiego 235 dzieci z Białej, Szonowa, Wasiłowic, Józefowa.
Filip Robota usilnie starał się o pracę w Prudniku. Rok szkolny 1871/1872 mógł rozpocząć w Prudniku. Tymczasem z Rejencji opolskiej wpłynęło z Torunia doniesienie w związku z jego publikacjami w Gazecie Toruńskiej. Robota pisał tamże na Śląsku, z powodu praktyk germanizacyjnych Polacy z Białej i Prudnika, posyłają swoje dzieci poza Śląsk, na byłe terytorium Królestwa Polskiego, po to aby w spokoju mogły uczyć się języka polskiego. Policja dopatrzyła się w tym antypruskiej działalności i żądała wyjaśnień. Rejencja opolska nadała sprawie bieg nakazując przeprowadzenie stosownego dochodzenia starostwu powiatu prudnickiego. Robota od razu potwierdził swoje autorstwo i śledztwo skończyło się na rozmowie.
Tak więc bez przeszkód 11 maja 1871 r. Filip Robota objął posadę w prudnickiej żeńskiej szkole elementarnej. Uczył także w tamtejszej szkole zawodowej, prowadząc ćwiczenia gimnastyczne oraz chór. Aktywnie działał też w organizacji nauczycielskiej, a przy różnych okazjach udzielał się jako muzyk. Jeszcze w Starych Tarnowicach przygotował modlitewnik - Skarby niebieskie (1870) oraz 4 chóralne antyfony na cześć Matki Bożej. Podarował je ojcom Paulinom z okazji 300-rocznicy powstania klasztoru i kościoła na Jasnej Górze w Częstochowie (1872). Wynikiem jego działalności muzycznej w Prudniku było wydanie 24 stronicowej książeczki pt. Mały śpiewak, czyli zbiór pieśni dla szkół polskich (Lipsk 1872). Robota doceniał rolę i znaczenie pieśni ludowych w rozbudzaniu uczuć narodowych dzieci i młodzieży. Wybrał i umieścił w Śpiewniku 25 pieśni, w tym 8 dwujęzycznych (od 1872 roku zabroniono lekcji w języku polskim, czyniąc wyjątek dla religii), kilka miejscowych piosenek ludowych oraz pieśni pozwalające poznać twórczość polskich poetów. Dwa utwory mają w twórczości Roboty wartość szczególną. Autorska przeróbka Wiosny zawiera aluzje do prowadzonego przez pruskie władze Kulturkampfu, natomiast całkowicie własnym utworem jest pięciozwrotkowa pieśń pt. Szczepy Spokrewnione, nawiązująca do panslawistycznej myśli czeskiej.
''Od Bałtyku aż po Tatry''
''Czechy, Lechy wszak to braty''
''Lechy, Czechy i Kaszubi''
''Bracia, czym się lud ich chlubi.'' [źródło: Wikipedia, Filip_Robota]